Istnienie korporacji budzi wiele emocji i kontrowersji. Google jest korporacją szczególną, bo powstała z pobudek idealistycznych dwóch młodych studentów uniwersytetu Stanford, Larry’ego Page’a i Siergieja Brina.
Pozycjonowanie nie jest czynnością przewidywalną i pewną.
Google stale ulepsza i poprawia swój algorytm tak, by użytkownicy otrzymywali to czego szukają. Firmy pozycjonerskie różnymi sposobami, nie zawsze etycznymi, próbują przekonać algorytm do promowanych przez siebie serwisów.
W grudniu 2005 Google nagle zmienił algorytm tuż przed świętami, co spowodowało bankructwo wielu sklepów w USA. Były one przygotowane na przedświąteczny ruch, a nagle przestały być widoczne w sieci. Dlatego bez etycznego i stale monitorowanego pozycjonowania bardzo dużo ryzykujemy.
W PLUM – Web Solutions nie stosujemy nieetycznych metod pozycjonowania od chwili, kiedy pozycjonowaliśmy szkołę językową, ocierając się o nie. Tuż przed okresem zapisów na kursy, ktoś zasugerował Google, że stosujemy nieetyczne działania. Efektem było zniknięcie na tydzień szkoły z Internetu. Należy się obwiać Google, gdy działamy niezgodnie z zasadami.
Dzięki Google skurczył się świat i droga do klienta.
Wiele firm przekonało się do skutecznej, ale mało spektakularnej reklamy kontekstowej Ad-Words. Linki sponsorowane pojawiające się przy wynikach wyszukiwania i na stronach partnerskich pozwalają dotrzeć do konsumenta zainteresowanego naszym produktem czy usługą. Nie trzeba już strzelać na oślep z reklamą. Pozwala to wielu firmom znaleźć oszczędności w budżetach reklamowych i uzyskiwać lepsze wyniki rynkowe.
Algorytm Ad-Words jest bardzo sprawiedliwy: pozycja zależy od zaproponowanej stawki, ale również od atrakcyjności oferty. Nieklikane reklamy spadają na niższe pozycje albo w ogóle wypadają z puli.
Dzięki Google dystans w wielu dziedzinach przestał istnieć. Firmy mogą reklamować się i promować swoje produkty w dowolnym miejscu. Nie zagraża nam już tylko sąsiad, ale firmy z dalekich miast i krajów.
Musimy nauczyć się żyć w świecie pełnym transparencji.
Dzięki dostępowi do informacji, możemy w ciągu kilku chwili sprawdzić reputację naszego potencjalnego kontrahenta, znaleźć innych klientów oraz dokładnie porównać ceny i jakość innych rozwiązań.
Informacja w Google może zabić, ale też może wynieść nas na wyżyny. Tak jak to dzieje się w świecie realnym, złe wiadomości i plotki roznoszą się najszybciej. Nieprawdziwe informacje mogą być dostępne przez wiele miesięcy a nawet lat na stronach WWW.
Google może nam ułatwić życie, ale może zmienić też nasz rynek.
Istnieje szansa, że Google zepsuje nasz rynek i może to zrobić zupełnie bezinteresownie. Ktoś może wykorzystać darmowe narzędzia Google, jak Google maps, do stworzenia darmowego substytutu naszej usługi, a istnienie naszego biznesu stanie się poważnie zagrożone.
Kilka lat temu jeden programista w kilka wieczorów połączył darmowy serwis drobnych ogłoszeń CraigList z mapą Google. W ten sposób stworzył nowy system http://www.housingmaps.com/
Udostępniony ostatnio przez Google darmowy system nawigacji samochodowej dla komórek z pewnością powoduje poczucie strachu u konkurencji. Google nie dość, że daje darmowe oprogramowanie, to wzbogaca je o informacje dotyczące miejsc i usług w odwiedzanej okolicy.
Google posiada całą paletę narzędzi od systemu dla komórek, przez komunikatory, najlepszego klienta pocztowego WWW, aż do najbardziej popularnej wyszukiwarki internetowej. Wszystko to daje mu ogromną przewagę przy wprowadzaniu nowych usług.
Google dysponuje świetnie zarządzaną młodą i prężną ekipą.
Dla dużych, ociężałych korporacji produkujących oprogramowanie Google stanowi poważną konkurencję i zagrożenie. W tej chwili prowadzi on poważną walkę o rynki z Apple, IBM i Microsoft.
Jako młoda korporacja nastawiona na innowacje, wie, do czego szlachectwo zobowiązuje. Sposoby zarządzania wiedzą i ludźmi są równie innowacyjne co wyprodukowane produkty.
Trochę cukierkowa wersja świata korporacyjnego, ale efekty pracy tych ludzi mówią same za siebie.
Słynne 20% wolnego czasu na własne projekty inżynierów i 10-cio minutowe spotkania z minutnikiem są przykładami nowoczesnego zarządzania nastawionego na efekt i cel.
Otwarty przepływ wiedzy i doświadczeń między zespołami pozwala tworzyć bardzo nowoczesne rozwiązania jak ostatnio uruchomiony Buzz czy zaprezentowany w zeszłym roku Wave.
Nowy wizerunek monopolisty
Rozwiązania, które proponuje Google, przemeblowują istniejący porządek. Nowe produkty na starcie posiadają funkcjonalności, ergonomię i dostęp do danych znacznie lepszych niż konkurencja. Wystarczy, że nowy produkt zostanie wzbogacony o posiadane informacje i narzędzia.
Google Buzz – super nowość Google, która mocno zatrzęsła rynkiem.
Start Google Buzz’a w tym miesiącu spowodował poważne zamieszanie na rynku. Google zaproponował coś, co zdyskwalifikowało autorów społeczności z geolokalizacją. Natomiast wersja internetowa na pewno zrobiła dużo zamieszania w zespole Twitter. Nowe rozwiązanie z łatwością łączy się z czym chcemy i od razu pozwala na umieszczenie materiałów foto/video/tekstowych w sposób prosty i szybki.
W niektórych branżach marka Google jest tak silna, że próby pojawienia się nowego produktu takiego jak Bing – wyszukiwarki zaproponowanej przez Microsoft kończą się fiaskiem, ewentualnie pojawieniem się nowszej wersji produktu Google, który dyskwalifikuje świeżą propozycję konkurencji.
Mimo że produkt jest podobnej klasy i podobnej urody, jednak to coś, co wiąże użytkowników z marką Google, jest bardzo silne. Więc pozycja Google jest silna wręcz monopolistyczna na wielu rynkach.
Czy Google może czerpać korzyści z monopolistycznej pozycji?
Google mimo swojej pozycji stale się rozwija. Nie bierze za reklamę wygórowanej ceny, bo cena jest efektem licytacji. Nie jest zależna od Google, ale od tego, ilu klientów jest zadowolonych z usług AdWords.
Konkurencja raczej mu nie zagraża. Więc co może pchać Google do rozwoju? Sami ludzie Google mówią, że rozwój wymuszają użytkownicy, ich niezadowolenie automatycznie stymuluje działania, bo niezadowolenie powoduje odejście klienta, na którym zarabia Google.
W przyszłości organizacje walczące z monopolami działającymi w świecie darmowych usług nie będą patrzeć na monopolistów w sposób taki, jak robimy to teraz. Czynnikiem, który będzie brany pod uwagę, będzie szybkość rozwijanych usług i procent inwestowanych przychodów w rozwój, a nie to, czy monopole wykorzystują swoją pozycję w kwestiach cenowych.
W pewnym momencie, próg wejścia konkurencji może być tak wysoki, że monopolista będzie mógł sobie pozwolić na spowolnienie rozwoju. Myślę, że do czasu taki problem miał Microsoft – po co dodawać nowe funkcjonalności do Worda, skoro wszyscy i tak z tego korzystają… Oczywiście na dłuższą metę to nie jest dobra strategia, ale chwilowo można w ten sposób obniżać koszty.
Według części twórców, Google łamie prawa autorskie.
Znane są spory o Wiadomości Google z belgijskimi wydawcami prasy, którzy zarzucali mu zarabianie na ich treściach.
Tak, to prawda, że Google, kojarząc reklamę z treściami, zarabia na ich prezentacji. Ale czy właściel księgarni sprzedający kawę gościom nie robi podobnie? Czy w dzisiejszych czasach jakikolwiek wydawca może sobie pozwolić na utratę ruchu z Google? Dziś nie wystarczy wyprodukować, teraz sprzedaż i promocja są największymi wyzwaniami.
Jeszcze więcej emocji powoduje skanowanie przez Google książek. Autorom i wydawcom wydaje się, że są gwałcone ich prawa, mimo że każdy użytkownik nie może przejrzeć więcej stron niż przeciętna osoba w księgarni. W niektórych przypadkach widać jedynie fragment tekstu wraz z informacją, gdzie można zdobyć resztę. Korzyści z możliwości przeszukiwania starych, dawno niewydawanych książek i archiwów bibliotecznych są ogromne.
To, co może być najgroźniejsze, to wszystkie tajemnice, które powierzamy Google. Ale oni o tym też wiedzą i muszą się zachowywać jak banki szwajcarskie: bo tajemnica jest ceną zaufania użytkowników do nich. Tematem na oddzielny artykuł jest to, co teoretycznie mogło by się stać z danymi, które zostawiamy Google. Poziom ich ochrony jest tak wysoki, że osoba postronna nie może do nich dotrzeć, jednak pokusy i korzyści biegnące z ich posiadania, mogą kiedyś spowodować poważne globalne problemy.
Tylko czy to ma znaczenie dla nas, statystycznych użytkowników? Więcej lęków dotyczących Google generuje niewiedza. Nie należy bać się Google, ale tych którzy z niego korzystają.