Tunezja – interntowymi meandrami

W październiku przez 2 tygodnie byłem z żoną i dwójką małych dzieci w Tunezji.

Jako były fan podróży z plecakiem i dalekich wojaży autostopem, zaproponowałem, żebyśmy zrobili wszystko wbrew tunezyjskim standardom turystycznym – zamiast 2 tygodni w all inclusive w jednym miejscu wynajęliśmy samochód, zatrzymaliśmy się u znajomych w Tunisie, a następnie objechaliśmy pół kraju, czasem jedynie pławiąc się w morzu.

Internet Peugeot

Jako że Tunezja jest swoistą demokracją, gdzie co wybory prezydenckie jest jeden kandydat na prezydenta – Internet ma swoją specyfikę. Przez obywateli jest nazywany Internetem Peugeot z uwagi na zbieżność nazwy błędu 404 z tradycyjnym modelem tej marki.

Błąd 404 oznacza niedostępność danej strony, co czasem dotyczy stron istniejących, gdyż mogłyby zaszkodzić obywatelom.. Wiedza na temat obchodzenia zabezpieczeń przez proxy w społeczeństwie jest równie powszechna co w Iranie i Chinach – gdzie żeby mieć 100% dostępu trzeba się trochę bardziej wysilić niż u nas.

Nie wszędzie działał mi Gmail, co było skutecznym odwykiem dla uzależnionego internetowca… Jednak mimo tych barier, Internet jest z wifi w prawie każdym hotelu.

iPhone – moje przenośne biuro

Za czasów studenckich, gdy podróżowałem, prawie nie istniał Internet w Azji i na Bliskim Wschodzie. Ze względu na wysoki koszt komputerów, wyjątkowo szybko zaczęły pojawiać się Internet Cafe – 10 lat temu w dalekich oazach Egiptu społeczność wsi kupowała komputery dla młodzieży, w ten sposób Internet był częścią ich edukacji.

Dalej już było tylko lepiej – Meksyk, Kambodża, Maroko – tłum młodych ludzi siedzących wieczorami w kafejkach rozmieszczonych w najmniejszych miejscowościach w gęstości niemal takiej jak salony fryzjerskie czy kawiarnie…

Zawsze bałem się o bezpieczeństwo, ale co miałem zrobić, nie wyobrażałem sobie podróżowania z komputerem, w podróży z plecakiem wystarczyło kilkanaście kilo sprzętu fotograficznego.

Czas leci i teraz miejsce sprzętu foto zajęły dzieci i ich zabawki. Sam zaś sprzęt stopniał do małego aparatu i aparatu w iPhonie. Unikałem kontaktu z pracą, ale gdy było to konieczne, iPhone umożliwił mi załatwienie kilku ważnych spraw. Po raz pierwszy nie dotknąłem do tego nie swojego (= niepewnego) sprzętu. Wszystko się dało zrobić z komórki. Steve Jobs nazywa to erą post-PC.

Google – przewodnik po bezdrożach

Clo_Iphone 304_mapa_inTheMiddlePrawdopodobnie przez specyfikę polityczną Tunezji, trudno było o prawdziwą mapę drogową – to, co mieliśmy do dyspozycji, to w formacie A3 niemal odręcznie narysowany schemat/ulotka oraz fragmenty kraju z przewodnika. No ale jest Google Maps…. Więc któregoś dnia, gdy mieliśmy przejechać dość duży kawałek, zapisałem sobie w iPhonie trasę z punktu A do B.

Trasa wskazywała, że z drogi w kolorze żółtym robi się cienka czarna linia, a potem już tylko szara, by po kilku kilometrach i kilku rozwidleniach wrócić do swojego poprzedniego żółtego koloru… Na miejscu okazało się, że droga będzie prowadzić przez góry.

„Nie ma ryzyka, nie ma zabawy”. Droga przez góry szybko przeszła w drogę bitą, kolejne rozgałęzienia pojawiały się tam gdzie miały, zgodnie z GPS w komórce. W pewnym momencie rozwidlenie prowadziło na drogę, gdzie nasz samochód powinien być raczej zastąpiony Land Roverem… Zdecydowaliśmy się kontynuować drogę, jednak warunki nie ułatwiły nam zadania.

Trasa doprowadziła nas do farmy w górach, malowniczo otoczonej gajami oliwnymi. Z domu wyszedł tłum ludzi zaskoczony niecodziennymi gośćmi. Okazało się, że następnego dnia miał się tu odbyć ślub i dzięki temu droga jest w ogóle przejezdna. Była świeżo odnowiona dla gości z Tunisu.

Gospodarze chyba rzadko widzą takich kosmitów jak my, więc poza bardzo miłym zaproszeniem zaraz chcieli zrobić interes… nie skorzystaliśmy i zrezygnowaliśmy z dalszego przewodnictwa Google Maps – może Google zbyt dokładnie zna bezdroża Tunezji.

Facebook po Arabsku

Z mojej pierwszej podróży autostopem po Turcji wróciłem z plikiem karteczek od różnych miłych ludzi z ich adresami, czasem telefonami. Arkadasz – (przyjaciel po turecku) stał się moim określeniem na spotykanych w drodze ludzi, z którymi się wymieniłem adresem. Z biegiem lat na karteczkach pojawiły się e-maile a potem numery komórkowe.

Ostatnia podróż zaowocowała ciekawym regresem – już nie kolekcjonujemy adresów e-mail, tylko imię i nazwisko bo wszyscy są na Facebooku. Cała młoda Tunezja jest na FB. Wszędzie w biurach, recepcjach zamiast układać pasjansa w Windows, siedzi się na FB.

Ciekawe jest to, że też jestem niemal codziennie na FB, ale jakby zbyt daleko od innych krajów. Widzimy tylko wycinek świata, naszych znajomych i ich znajomych, ale na co dzień nie widzimy dziesiątek języków i kultur. Żyjemy jakby w różnym wymiarze. Od niedawna na moim „wallu” mam czasem wpisy po arabsku od moich tunezyjskich serdecznych arkadaszy.

Jan Gorski

Źródło grafiki: Citizen59, Flickr, CC BY-SA 4.0

Jan Gorski
Jan Gorski
Projektant interakcji, analityk realizujący strategie komunikacji internetowej. W Plum – Web Solutions założyciel, właściciel i Prezes Zarządu. Prywatnie: Matematyk, fotograf, mąż Belgijki, ojciec czwórki dzieci, maratończyk.
Skontaktuj się z nami

Nie jesteśmy w tej chwili dostępni ale możesz wysłać nam informacje. Odezwiemy się do Ciebie.