Zarażeni Facebookiem

Genialność pomysłu na Facebook polega na tym, że jest to platforma otwarta na połączenie z innymi serwisami i dzięki temu interakcja może się odbywać wielopoziomowo.

Co jest głównym powodem ogromnej popularności Facebooka?

Genialność pomysłu na Facebook polega na tym, że jest to platforma otwarta na połączenie z innymi serwisami i dzięki temu interakcja może się odbywać wielopoziomowo. To mechanizm, który wywołuje lawinowe przekazywanie treści.

Duża część serwisów internetowych, które do niedawna miały użytkowników głównie przez Google, teraz są odwiedzane dzięki Facebookowi i istniejących na nim fanpage’ach.

Jak właściciele fanpagów wchodzą z fanami w interakcje?

Najbardziej pożądaną formą interakcji jest zebranie jak największej ilości pozytywnych opinii. Do wyrażania ich można zachęcać użytkowników w różny sposób. W tej chwili nasza firma razem z ArboNet promuje sieć Freem – nową telefonię, gdzie można za darmo przeglądać wiele serwisów internetowych w tym Facebooka.

Wielu użytkowników wspiera tą markę, przesyłając pochlebne oceny. Dzielą się też przemyśleniami, pomysłami i tym, z czym mają problem. Nieraz inni użytkownicy pomagają im bez udziału osób odpowiedzialnych za dialog ze strony ArboNet i Freem. To jest ideał, do którego dążymy. Wszyscy powinni dążyć do otwartego dialogu z klientami.

Z drugiej strony jest to bardzo niebezpieczne i przy prowadzeniu takich projektów trzeba uważać, żeby nagle 100 tysięcy fanów nie stało się 100 tysiącami antyfanów. Mechanizmy moderacji na tych stronach są ograniczone. Można robić tzw. postmoderację, usunąć niecenzuralny wpis lub napisać ostrzeżenie przed danym użytkownikiem.

Jest to fantastyczny sposób komunikacji z użytkownikami. Użytkownicy zgłaszając swoje wymagania, inspirują do nowych rozwiązań.

Ważne by firma otwarcie odpowiadała na te uwagi, była transparentna i uczciwa, wtedy broni się sama.  Wiele firm myli fanpage ze stroną www i ogranicza je do „tablicy informacyjnej”, gdzie zamieszcza suche komunikaty. Oczywiście cały czas uczymy się, jak posługiwać się tym narzędziem, a nie jest to proste.

Czyli mamy tak naprawdę idealne narzędzie marketingowe?

W pewnym sensie tak. Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest próba reprezentatywna. Samo to, że są to ludzie angażujący się w coś, to jest wybór jakiejś grupy. Wszystkie badania tego typu nie mogą się opierać na takiej homogenicznej grupie. Możemy jednak uprawiać tzw. crowdsourcing czyli wykorzystanie ludzi do analizy pomysłów – burzy mózgów. To jest kopalnia pomysłów.

W jaki sposób można jeszcze prowokować interakcje?

Takim sposobem są gry. Jak dowodzą badania, powodem niemal 50% logowań do Facebooka jest zabawa, rozrywka, gra, wejście w interakcje. Facebok z założenia jest otwarty i interaktywny. Oznacza to, że można z nim integrować inne programy, serwisy internetowe także gry.

To jest pierwsza taka sytuacja, kiedy społeczność jest fundamentem budowania różnego rodzaju interakcji, które wykorzystują strukturę „podaj dalej” i  infrastrukturę „I like it”. Trzeba proponować takie gry, aplikacje, konkursy, które wciągają i rozprzestrzeniają się. Organizuje się je w celu jeszcze mocniejszego związania użytkowników z promowaną marką.

Są również aplikacje, na których się zarabia. Aplikacje, które angażują użytkowników na wiele godzin, gdzie gra się samemu lub z innymi użytkownikami codziennie np. zakładając farmę, dbając o coś, wykonując misje, kupując wirtualne rzeczy za żywą gotówkę. Tego typu aplikacje przynoszą wymierne zyski finansowe.

Inna grupa aplikacji to są gry marketingowe gdzie chodzi o to, żeby jak najwięcej ludzi włączyło się do gry. Liczbę graczy powiększać można przy pomocy różnych bodźców – mogą to być nagrody, ale najważniejsze są emocje.

Jeżeli w grę zagra codziennie 10 tys. osób, a komunikat o tym wyświetli się na ich wallu, to, ponieważ każdy z nich ma statystycznie 160 znajomych, potencjalnie mamy możliwość dotarcia do 1. 600 000 odbiorców.

Komunikat oprócz informacji o grze, zawiera również miejsce na wpis marketingowy, który może zmobilizować innych do zaangażowania się w grę. Nawet jeśli tylko mały procent ludzi bawi się aplikacją, to obserwuje ją cały facebookowy świat. To niesamowity nośnik treści.

A kiedy możemy mówić o sukcesie gry lub aplikacji ? Na co to się przekłada?

Na początku istnienia Internetu uważano, że im więcej użytkowników, tym lepiej. Stosowano kryterium ilościowe. Teraz, po latach doświadczeń, wiemy, że musimy to przekładać na wartość sprzedaży.

Największe strony w Polsce mają 50-200 tys. fanów. W tej chwili to jest pierwsza liga. Jednak progres jest taki, że można przewidywać, że za pół roku fanów stron będzie od 100 do 400 tys. Aspekt ilościowy to jednak nie wszystko.

Ilość fanów i ich aktywność chciałoby się wprost przełożyć na sprzedaż. Niestety do gier najłatwiej jest zachęcić młodzież, nie zawsze mającą zdolności nabywcze. Dlatego, jako właściciele strony, możemy jeszcze próbować wyodrębnić spośród wszystkich fanów tych należących do naszej grupy docelowej.W ten sposób zbliżamy się do naszych klientów.

Niewiele kampanii ostatnio zrealizowanych na Facebooku może pochwalić się sukcesem sprzedażowym. Obawiam się, że nieprzypadkowo. Wiele kampanii mających ogromną liczbę użytkowników, fanów często „kupionych” za nagrody, nie potrafiło emocjonalnie przywiązać ich do marki. Jedyną podkreślającą sukces marketingowo–sprzedażowy kampanią jest „Mały Głód” przeprowadzona przez Danone.

Na tym rynku musimy jeszcze się dużo nauczyć. Ważne też, by zbudować dobre narzędzia do jego mierzenia i oceny.

Czy fani chętnie grają w gry, w których nie ma nagród?

Nam udało się ostatnio zdobyć 185 tys. graczy w grze, w której są czyste emocje i zero nagród. Jest to gra na serwisie firmy Boiron poświęconemu kwestiom zdrowia i higieny oczu. Gra polega na tym, że użytkownik musi zgadnąć zawartość zdjęcia, które zniekształcone jest na kształt prawdziwych zniekształceń spowodowanych chorobami oczu (np. krótkowzroczność, jaskra).

Jedna z zagadek w grze "Sokole Oko" - poziom najtrudniejszy.

W ciągu 3 miesięcy przy znikomej początkowo reklamie, można powiedzieć – nawiązując do pola działalności firmy – homeopatycznej dawce reklamy, krok po kroku zyskaliśmy ponad 82 tysięcy fanów.

De facto poprzez wpisy na stronach naszych graczy dotrzemy do  ponad 4.5 milionów użytkowników Facebooka.

Co więcej, ci fani gry są bazą, poprzez którą można się komunikować, którą można wciągnąć w nowe konkursy bardziej interaktywne. Trzeba jednak uważać, żeby tego potencjału nie zmarnować.

Rozumiem, że po takim sukcesie działalność na Facebooku jest jednym z głównych elementów rozwoju strategii PLUM – Web Solutions?

Do tej pory uciekaliśmy od terminu Agencja Interaktywna, wydawało się nam, że lepszym określeniem obszaru naszej działalności jest doradztwo internetowe.

Uważam, że naszym kapitałem jest wiedza na temat tego, jak spowodować, że ludzie bawią się, wchodzą w interakcje i jednocześnie uświadamiają sobie swoje potrzeby.

Przykładowo, w grze, o której rozmawiamy, przeciętny gracz zagrał 3,5 raza, czyli wygenerował ponad 600 tys. rozegranych gier. To oznacza, że ludzie wracają, czekają na następne zadania i robią to dla przyjemności. Sami z siebie wchodzą na stronę o 12 w nocy i czekają na następne zagadki, do rana jest już kilka tysięcy rozegranych gier.

Obecnie mamy kolejne gry. Zbieramy doświadczenia, przyglądamy się jak to działa. Bardzo przydają się przy tym nasze kompetencje analityczne, bo ważne jest, żeby znaleźć narzędzia, które pozwolą sprawdzić, czy następuje rozwój czy stagnacja. To jest jak z epidemią. Trzeba badać szybkość, kierunek i formy rozprzestrzenia. Monitorowanie tych trzech wskaźników dostarcza nam komplet informacji, dzięki którym możemy przygotowywać nowe projekty i trafiać z nimi do grupy docelowej.

Czy każda firma może się angażować w takie projekty?

Oczywiście. To jest bardzo zaskakujące, bo wiadomo, że są marki, które wydają się trudne do zaimplementowania na tym gruncie. Wielkopowierzchniowa sprzedaż spożywcza nie budzi takich emocji jak np. Apple czy Lady Gaga, ale można nawet dla tych, z pozoru nieangażujących, marek opracować aplikację i szereg interakcji, które zadziałają, zaangażują użytkowników w zabawę i spowodują uświadomienie graczom, że dana firma sprzedaje dobry produkt w dobrej cenie.

Czy to oznacza, że przed Facebookiem tylko świetlana przyszłość, czy jednak istnieją jakieś zagrożenia?

Facebook ma potencjał, a zagrożenia są raczej zewnętrzne. Statystycznie, z 800 milionami użytkowników w tej chwili jest to drugi kraj na świecie, chce nawet wprowadzić swoją walutę.

Tu zaczyna się niebezpieczeństwo, bo może wywołać pokusę stania się monopolistą. Może ktoś przyjdzie pewnego dnia i powie: „to jest monopol, trzeba go rozbić”. Moim zdaniem to jest jedyne zagrożenie dla Facebooka. Ponieważ Facebook stał się sam w sobie zaprzeczeniem Internetu, który był rozproszony, a teraz staje się scentralizowany, jest antyinternetem.

Nie wiadomo do końca, jakim procesom może ulegać. Jest pewne społeczne ryzyko, ale z drugiej strony jest to nowa fala i musimy nauczyć się w niej pływać.

Źródło grafiki: mkhmarketing, Flickr, CC BY 4.0

Plum – Web Solutions
Plum – Web Solutions
Rozumiemy potrzeby - realizujemy skuteczne rozwiązania. Każde rozwiązanie stworzone przez Plum opiera się na badaniach ekosystemu klienta - poszczególne elementy odpowiadają na konkretne zapotrzebowania, wszystkie razem wiążą się w organiczną całość.
Skontaktuj się z nami

Nie jesteśmy w tej chwili dostępni ale możesz wysłać nam informacje. Odezwiemy się do Ciebie.