Budowa e-administracji ma upowszechnić usługę kontaktu między obywatelem a administracją za pomocą Internetu. Na co rząd powinien zwrócić uwagę, żeby e-administracja okazała się sukcesem?
Klient: Poproszę pizzę na grubym cieście i colę…
P: Czy posiada Pani u nas e-konto do zamówień pizzy?
K: Nie, ale jestem głodna …
P: Musi Pani założyć konto na stronie pizzaW24h.pl, dzięki któremu będzie Pani mogła w przyszłości zamawiać pizze i będzie Pani miała dostęp do naszego menu. W ciągu paru dni zaprosimy Panią do naszego biura by potwierdzić Pani adres na podstawie dowodu osobistego i otworzymy Pani bezpieczne konto. Od tej chwili będzie Pani mogła zamawiać pizze o ile będzie Pani korzystała z bezpiecznego konta.
K: Dziękuję bardzo, ale ja teraz jestem głodna….
Nikt nie założy tak funkcjonującej pizzerii, natomiast powstaje e-administracja za wiele miliardów złotych, która ma podobny model komunikacji z obywatelem, od czasu do czasu głodnym jej ciężko strawnych usług. W dniach 23-25/06 w Zakopanem odbyła się już XIV konferencja Miasta w Internecie gdzie przedstawiciele Rządu, Samorządów i biznesu dyskutowali o kształcie e-administracji.
Czy rewolucja przyniesie pożądane efekty
Wszyscy są zgodni co do tego, że celem budowy e-administracji jest upowszechniona usługa kontaktu między obywatelem a administracją za pomocą Internetu. Efektem ma być oszczędność czasu poświęconego przez obywatela oraz zmniejszenie nakładów pracy administracji publicznej.
Ostatnie zmiany w ustawie o informatyzacji, zwłaszcza zmiana w art. 220 K.P.A. mówiąca, że teraz urzędnikowi nie wolno wymagać informacji, która jest dla niego dostępna w zasobach administracji publicznej, sprawiają wrażenie nadchodzącej rewolucji. Pozornie wygląda na to, że od tej chwili już wszystko będzie można załatwić bez zbędnego noszenia papierka z jednego urzędu do drugiego.
Problem polega na tym: brak przymusu nie oznacza, że będziemy chcieli jako obywatele z tego korzystać. Obywatel musi widzieć w tym korzyść i ułatwienie.
MSWiA odpowiedzialne za cyfryzację administracji publicznej, przygotowuje dla obywatela system ePUAP, który ma być przestrzenią komunikacji między obywatelem a podmiotami administracji. Obywatel Kowalski będzie mógł komunikować się i potwierdzać swoją tożsamość w obliczu e-administracji poprzez Profil Zaufany.
Przedstawione przez Mariusza Madejczyka z MSWiA na konferencji założenia ePUAP 2.0 pokazują dobry kierunek rozwoju. System będzie nastawiony na zarządzanie dostępem do informacji dla obywateli i użytkowników oraz jej przesyłania.
Na szczęście MSWIA zamierza otworzyć się na inne podmioty, które mogłyby dawać lepsze rozwiązania interfejsowe czy dające lepsze wsparcie dla obywatela.
Im więcej otwartości tym lepiej. System powinien być jak najbardziej otwarty w trzech płaszczyznach: interfejsu, dostępu do danych z zasobów nie publicznych oraz sposobu identyfikacji użytkowników. Jednak plany to jedno a oto stoimy w przeddzień uruchomienia pierwszego etapu ePUAP.
Niestety system jest w powijakach. Szyna przesyłania informacji jest raczej planem – nie ma w pełni działających mechanizmów przesyłania informacji z jednego podmiotu administracji publicznej do drugiego, bez udziału człowieka. W efekcie informacja będzie przekazywana przez urzędnika do urzędnika bezpiecznym kanałem przypominającym e-mail.
Obywatel zostanie obsłużony prawdopodobnie wolniej niż gdyby sam przeniósł dokumenty z urzędu do urzędu na nośniku papierowym. Po prostu obywatelowi będzie się chciało a urzędnik tylko będzie musiał. Urząd będzie miał więcej pracy, bo będzie musiał wyręczyć obywatela w przenoszeniu informacji. W efekcie, żaden z celów projektu nie będzie osiągnięty.
Ale nawet jeśli standard e-usługi, czyli produktu proponowanego przez MSWiA, zostałby poprawiony, jego sprzedaż będzie nadal trudna. Niestety, kanał dystrybucji jaki wybrano, nie sprawia wrażenia, że produkt dotrze do klienta.
Słaby kanał dystrybucji
Zgodnie z planami, każdy obywatel będzie mógł założyć sobie konto w serwisie e-PUAP z hasłem i loginem a następnie po zaproszeniu do jednego z kilkuset punktów (ZUS, US lub administracji publicznej) zweryfikować swoją tożsamość, że Kowalski to e-Kowalski…
W efekcie po minimum 24h obywatel dostaje coś co nazywane jest Profilem Zaufanym. Od tej chwili do oświadczenia, że Kowalski to e-Kowalski wystarczy hasło i login. Bezpieczeństwo i praktyczność tej usługi budzi wątpliwości.
Profil Zaufany nie daje poczucia wygody, bo korzystając z niego raz na 2-4 miesiąca nie ma szansy zapamiętania hasła (przy zachowaniu podstawowych zasad bezpieczeństwa a w szczególności nie zapisywania hasła na kartce). Po pokonaniu bariery wejścia do systemu, dalej wydaje się mało bezpieczny.
Trudno sobie wyobrazić by kilkanaście milionów obywateli zapamiętało hasła o tak wymyślnych wymaganiach, z którego korzystają raz na 2-3 miesiące. Nie jest też jasne, po co stosować login skoro każdy ma unikalny identyfikator PESEL.
W Polsce jest 8 milionów osób korzystających z 11 milionów e-kont bankowych średnio 5 razy w miesiącu. Wszyscy są przyzwyczajeni do tego, że każda transakcja, o ile sami inaczej nie zadecydują, wymaga dodatkowego jednorazowego kodu, czego nie ma e-PUAP – tam wystarczy login/ hasło. Plaga przejmowania e-tożsamości obywatela może zepsuć wizerunkowo promocję tego projektu.
Aby „sprzedać” usługi e-administracji obywatelom próg wejścia powinien być bardzo niski a bezpieczeństwo przynajmniej takie jak przy transakcjach bankowych, inaczej obywatel nie zaufa tej formie kontaktu.
Przy pierwszym kontakcie z systemem poza wdrażaną właśnie drogą z potwierdzaniem po 24h, powinna istnieć drogą na skróty dla użytkowników e-bankowości. W systemie obywatel po podaniu nr Pesel miałby do wyboru listę banków, które umożliwiają uwierzytelnienie. Po wyborze banku, niemal jak w systemach Platnosci24, obywatel loguje się na specjalnej stronie swojego banku i oświadcza za pierwszym razem, że zgadza się na przekazanie danych osobowych z powrotem do e-PUAP. Po powrocie na e-PUAP uzupełniałby profil o brakujące dane i jesteśmy już sprawdzonym obywatelem.
Podobne rozwiązanie właśnie wprowadza się w Danii, po nie udanej próbie wprowadzenia systemu na podobnej zasadzie jak teraz właśnie próbuje wprowadzić MSWIA. W Danii po wielu latach jedynie 20% obywateli skorzystało z funkcjonalności przypominającej Profil Zaufany.
W zależności od stopnia pewności czy e-Kowalski to Kowalski, forma usług powinna być różna. Konto nie potwierdzone w administracji publicznej, przez konto bankowe lub inne zaufaną instytucję dawałoby jedynie prawo do wysyłania obywatelowi wniosków, które wymagałyby przyjścia do biura i podpisania fizycznie już przygotowanego dokumentu.
W ten sposób, na skróty, Miasto Poznań wprowadziło już wiele usług dla obywateli. Obywatel wysyła formularz do urzędu. Urząd ufa, że Kowalski to e-Kowalski i przygotowuje odpowiednią dokumentację, obywatela zaprasza SMS-em jedynie do podpisania dokumentu.
Twórca sukcesu poznańskiej e-administracji, podsekretarz stanu Piotr Kołodziejczyk jest od marca odpowiedzialny za wprowadzanie e-administracji w MSWiA. Na konferencji w Zakopanem pan Minister przedstawił aktualny stan informatyzacji polskiej administracji publicznej. Panuje w nim chaos – wiele rozpoczętych projektów resortowych, każdy sobie rzepkę skrobie. Obecnie projekt e-administracji można porównać do płonącego okrętu, który dodatkowo walczy ze wzburzonym morzem.
Okręt ten pokonać musi panujący sztorm, ale kapitan być może nie widzi jeszcze kolejnych zagrożeń. Pan minister przedstawił plan najbliższych działań, ale zasugerował również, że należy ponownie zastanowić się nad właściwą strategią.
Trzeba zrobić wszystko by statek e-administracji nie był ekskluzywnym Tytaniciem a samorządowcy rozbitkami na swoich lokalnych szalupach, ponieważ obecny kształt projektu wydaje się nie pokonać lodowej góry.
Jan Gorski